Author Archives: Czacha

DWIE KATEGORIE W SUSZCU WYGRANE PRZEZ ZAWODNIKÓW GATTA BIKE-RS

Sezon ma się ku końcowi a kolarze GATTA BIKE-RS nie zwalniają. Podczas wyścigu z cyklu Road Maraton w Suszcu w zeszły weekend nasi zawodnicy wygrali dwie kategorie wiekowe. Kategorię C wygrał Sławomir Grzesiak, a w kategorii D najlepszy był po raz kolejny w tym sezonie stający na najwyższym miejscu podium Wojtek Maciąg. Mimo charakterystycznych dla tej pory roku warunków pogodowych średnia prędkość całego wyścigu wyniosła ponad 38 kmh. Serdecznie gratulujemy wyników kolegom z zespołu i czekamy na ostatnie starty w sezonie.

WYSOKA DYSPOZYCJA W KOŃCÓWCE SEZONU

Bardzo dobrze poradzili sobie nasi kolarze podczas jazdy dwójkami na czas w Żmigrodzie.

Na doskonale znanej wszystkim trasie liczącej 19 km dwójka Mariusz Piasecki i Dariusz Malinowski była najszybsza w kategorii M40.W kategorii M50 Wojciech Maciąg i Tadeusz Byczkowski zdobyli 2 miejsce. Na trzecim miejscu w kategorii M40, w mieszanej parze z Arti Artur B (zawodnik Bike Atelier) uplasował się także nasz zawodnik – Sławomir Grzesiak. Trzy miejsca na podium dla kolarzy GATTA Bike – RS to świetne osiągnięcie i serdecznie gratulujemy.

Tomasz Grzegory i Adam Ostojski, startujący w najmłodszej kategorii uzyskali 4 lokatę, jedynie o 10s przegrywając podium.

To jeden z ostatnich startów w tym sezonie i zarazem ostatnia jazda dwójkami na czas. Tym niemniej gratulujemy zawodnikom utrzymania wysokiej dyspozycji w końcówce sezonu.

MARIUSZ PIASECKI GÓRSKIM MISTRZEM POLSKI MASTERS 2017

Zmierzającego ku końcowi powoli bieżącego sezonu kolarze GATTA Bike – RS nie mogliby potraktować jako pełnego, gdyby nie start i próba obrony lub poprawienia miejsc w szosowych Górskich Mistrzostwach Polski.
 
W tym roku wyścig odbywał się na 15.7-kilometrowej rundzie ze startem i metą niedaleko Szaflar, w Tatrach. W zależności od kategorii wiekowej nasi kolarze mieli do pokonania 5 (kat. M40a, M40b) lub 6 rund (CM20, M30) i przewyższenia rzędu 1800-2150m. Czas przejechania jednej rundy przez najlepszych zawodników wynosił nieco ponad 26 min, ze średnią prędkością 35 km/h. Warunki do jazdy niestety nie były sprzyjające – mokro, zimno i wietrznie. Temperatura na zjazdach spadała poniżej 10 stopni.
 
W tych okolicznościach, z przewagą 2 minut i 44 sekund tytuł Górskiego Mistrza Polski 2017 obronił, zdobywając go drugi raz z rzędu nasz kolega, Mariusz Piasecki (M40b) !!! Mariusz pojechał znakomity sezon a ten wyścig może być bez wątpienia jego zwieńczeniem. Gratulujemy serdecznie tytułu i koszulki Mistrza Polski.
 
Pozostałym naszym kolegom szczęście tym razem nie sprzyjało, niemniej jednak dziękujemy im z całego serca za odwagę, hart ducha i siły włożone w ten start, bo jakby nie było na imprezie tej rangi startują i liczą się najlepsi „górale” w kraju a poziom jest niezwykle wysoki.
 
Oto ich wyniki:
 
– M40b – Dariusz Malinowski, nie ukończył rywalizacji,
– M40a – Daniel Sumara, 13 miejsce,
– M40a – Mirosław Sólnica, 14 miejsce,
– M30 – Piotr Stępnik, 24 miejsce,
– CM20 – Łukasz Matusiak, 9 miejsce,
– CM20 – Krzysztof Sikora, nie ukończył rywalizacji.
 
Wszystkim zawodnikom raz jeszcze dziękujemy.
Galeria zdjęć z sukcesu Mariusza poniżej.

DOMINIK OMIOTEK MISTRZEM ŚWIATA MASTERS 2017 !!!

Zapraszamy do przeczytania relacji ze zwycięskiego wyścigu podczas Mistrzostw Świata Masters w St. Johann 2017. Relacja samego Mistrza, Dominik Omiotek.

O Mistrzostwach Świata w St. Johann pierwsze opowieści słyszałem już jakieś 20lat temu, kiedy jako małe dziecko jeździłem z tatą do sklepu Krzysztofa Sujki, gdzie spotykali się wszyscy najlepsi mastersi łódzkiego regionu. Kilka lat później Ci sami ludzie urywali mnie z koła na rancie i uczyli kolarstwa. Podziwiałem ich, to jak jeżdżą, podziwiałem piękne rowery. Wszystko to było nieosiągalne, ani pierwsze na świecie karbonowe ramy, koła, ani forma, ani medale. Wtedy chyba pierwszy raz zacząłem marzyć o tym żeby wygrać w St. Johann.
W tym roku, kiedy stałem się pełnoprawnym mastersem, chciałem zrobić wszystko aby usłyszeć mazurka granego dla mnie a na maszcie zobaczyć polską flagę. Wszystkie moje przygotowania ułożyłem pod tą właśnie imprezę. Plan treningowy, dietę, wyjazdy treningowe. Nic innego mnie nie interesowało, żadna inna impreza. O moich planach nie mówiłem głośnio również po to aby samemu nie robić sobie niepotrzebnego ciśnienia.
Wyścig prawie przegrałem sam ze sobą zanim go zacząłem, kiedy zobaczyłem na liście startowej z kim przyjdzie mi się ścigać. Moje zrezygnowanie powiększyło się po starcie w wyścigu pucharowym rozgrywanym na tydzień przed mistrzostwami w którym byłem czwarty. Kiedy znalazłem się w drugiej dwójce wraz Bobbym Lea, trzykrotnym olimpijczykiem, który jeszcze rok temu, zamiast ścigać się z masterasami, walczył o medale na olimpiadzie w Rio, cierpiałem jak jeszcze nigdy. Przed mistrzostwami nie myślałem o tym jak wygrać tylko jak utrzymać koło takim zawodnikom. Moi koledzy oczywiście mówili mi że dam radę, że każdego da się zmęczyć itp. Ale wiecie jak to jest.
Nie pamiętam kiedy byłem tak zrezygnowany jeszcze przed startem. Na szczęście głowa puściła w momencie kiedy wpiąłem się na starcie w pedały. Pierwsze kilkanaście km tempo było tak wolne że myślałem że zasnę – średnia chyba poniżej 30 km/h. Kiedy niemrawo zaczęły się jakieś skoki zboczyłem że Amerykanin, w ogóle nie reaguje. „Pewny siebie” – pomyślałem. No tak, w końcu torowiec zawsze da rade przeskoczyć w ostatniej chwili. Jedyną szansę jaką widziałem to zmęczyć siebie i rywali na dystansie. Na 25 km, po serii skoków jechałem kilkadziesiąt metrów przed grupą; przeskoczył do mnie Lea, i od razu wyszedł na zmianę. Krzyknąłem do niego tylko „Go go go”. Chwile później już tego żałowałem. Zrozumiałem wszystkie definicje typu „iść w trupa” „na wyrzyganie”, „do odcięcia”. Na szczęście wytrzymałem. Doskoczył do nas jeszcze Włoch i tak oto ukształtował się odjazd. Ja, Amerykanin Bobby Lea i Włoch Andrea Martinelli. Na zmianach dawałem z siebie więcej niż mogłem, podobnie jak i Bobby a Włoch jak to Włoch – nie wiadomo – udaje czy jest słabszy. No ale nic stwierdziłem że tym problemem zajmę się później. W połowie wyścigu mieliśmy 2 min przewagi i wtedy zacząłem planowanie jak zgubić Włocha, bo oczywiście do mojej głowy nie dochodziła myśl że wygram z Olimpijczykiem. Na ostatniej rundzie, na najcięższym podjeździe, nie udało się odczepić Włocha co mnie zmartwiło. Dlatego na kolejnej górce pobiłem wszystkie swoje rekordy w osiąganym tętnie. 500m do szczytu Włoch jedzie, 300m jedzie, 200m puścił. 30 km do mety jedziemy we dwóch – mam srebro no i w sumie jestem zadowolony. Współpracując mocno z moim towarzyszem pomyślałem że nie mogę od tak dać mu za darmo tego zwycięstwa. Wymyśliłem sobie zatem że będę walczyć i skokami „wyjadę się do spodu”, żeby nie dostał koszulki Mistrza tak łatwo. Na 4 km do mety skoczyłem, popatrzyłem na niego…. nawet się nie podniósł. Byłem tak zdziwiony, że nie wiedziałem czy jechać, czy czekać, co robić dalej. Wielu rzeczy mogłem się spodziewać ale nie tego że się nawet nie podniesie i nie spróbuje do mnie dojechać. Myślałem że pewnie zaraz równym tempem dojdzie mnie. 10m 40m 100m przewaga rośnie. O ja pier….. „jadę po moją koszulkę, 4km nagrody”. Flagi na ostatniej prostej Żona, dzieci przyjaciele z roweru ci sami, którzy uczyli mnie kolarstwa. Wow udało się. Później już tylko mazurek i najpiękniejsza dekoracja jaką można sobie wyobrazić. Na mecie zapytałem Bobby-ego dlaczego nie pojechał za mną? Powiedział tylko że był już „kaput”.

I takie to było moje St. Johann 2017.

DOMINIK OMIOTEK TUŻ ZA PODIUM W WYŚCIGU PUCHARU ŚWIATA

Doskonale spisał się w poniedziałek nasz zawodnik Dominik Omiotek, podczas wyścigu Pucharu Świata w St. Johann.
 
Na dystansie 112 km, z przewyższeniem 1000m w pionie, osiągnięto zawrotną jak na takie warunki średnią prędkość ponad 43 kmh, którą porównać z powodzeniem można do największych zawodowych wyścigów na świecie. Na tej trudnej i niezwykle selektywnej trasie Dominik jak równy z równym rywalizował z jednymi z najlepszych zawodników jacy zjawili się w Austrii aby wystartować w Mistrzostwach Świata.
 
Dominikowi udało się zająć 4 miejsce, oddając pola jedynie 3 naprawdę utytułowanym zawodnikom elity z Niemiec, Włoch i USA, od kilku lat ścigającym się profesjonalnie.
 
Rezultat Dominika tym bardziej napawa nas dumą i podziwem i jesteśmy pewni, że w przyszłości wymarzone podium Mistrzostw Świata stanie się dla naszego zawodnika faktem. Życzymy tego z całego serca i trzymamy z całych sił kciuki za zbliżający się wyścig o Mistrzostwo Świata 2017.

DOMINIK KAPUSTA REWELACYJNY W BODZYNIEWIE. DWÓJKA OSTOJSKI-CZECHOWSKI NA PODIUM W ZAWONI

Kolejny weekend ścigania GATTA Bike – RS za nami. Tym razem część naszych czasowców próbowała swoich sił podczas jazdy na czas dwójkami w Zawoni (19.08) i indywidualnej jazdy na czas w Bodzyniewie dzień później.
 
Zawonia to świetny występ Adam Ostojski i Tomasz Czechowski, którym udało się zdobyć 2 miejsce w kategorii M20 oraz 4 miejsce open, ze stratą jedynie 12s do 3-go miejsca. Na trudnej technicznie i pagórkowatej trasie, o miejscami niezbyt dobrej nawierzchni, Panowie wykręcili średnią ponad 43 km/h na dystansie 22 km z 90 m przewyższeń. Podjazdy dały się nieco we znaki i być może tam stracili miejsce na podium open. Warto jednak dodać, że jak na pierwszy start w tym zestawieniu wynik cieszy i daje nadzieje na przyszłoroczne jego poprawienie.
 
Niedziela to popis Dominik Kapusta ale i świetne wyniki pozostałych kolegów. Dominik na równie trudnej jak Zawonia (80 m przewyższeń i 20,5 km) trasie w Bodzyniewie nie miał sobie równych w kategorii M30, w której pokonał m.in. obecnego wicemistrza Polski Michała Kostucha. Dodatkowo swoją jazdą Dominik zasłużył na 3 miejsce open. Nic tylko trzymać kciuki za więcej, w tym sezonie będzie jeszcze okazja pościgać się na czas. Warto nadmienić, że trasa w Bodzyniewie jest w dużej części otwarta, z silnie wiejący, głównie bocznym wiatrem.
 
Nie można jednak zapomnieć również o bardzo dobrych wynikach pozostałych naszych zawodników startujących w Bodzyniewie. Dobrą passę kontynuują Adam Ostojski, który uplasował się na 2 miejscu w kategorii M20, Dariusz Malinowski z 3 miejscem w kategorii M40 i Wojtek Maciąg z 4 miejscem w tej samej kategorii. U Wojtka należy nadmienić, że poprzez małe zamieszanie z kategoriami ,nie wystartował w swojej macierzystej kategorii wiekowej M50, w której wygrałby ten wyścig bez kłopotu, patrząc na czasy zwycięzców. Dla nas jesteś Wojtku wygrany 🙂 Stawkę naszych zawodników uzupełnił Tomasz Czechowski, który w mocno obsadzonej na tym wyścigu kategorii M30 uplasował się na 6 pozycji. O poziomie 30-latków może świadczyć fakt, że mimo uzyskania czasu lepszego niż Wojtek, nie udało się zbliżyć do miejsc na podium. Tomek jednak cały czas czyni postępy i widać, że pierwsza 10-tka w M30 jest już regularnym miejscem podczas indywidualnych zawodów w jeździe na czas.
 
Wszystkim naszym zawodnikom gratulujemy i trzymamy kciuki za kolejne udane występy. Poniżej kilka zdjęć dokumentujących weekendowe starty.
 
Pozdrawiamy wszystkich naszych kibiców 🙂